Tytuł: Dzika strona jedzenia
Autor: Jo Robinson
Wydawnictwo: Illuminatio
Modyfikacje genetyczne, udoskonalanie
produktów, próba osiągnięcia większej wydajności i zaspokojenia rosnących
potrzeb ludności – te działania nie pozostały bez wpływu na jakość oferowanych
przez rynek produktów. To wszystko sprawia, że na nasze stoły trafiają owoce i
warzywa o obniżonej zawartości witamin, minerałów i niezbędnych kwasów
tłuszczowych. Manipulacje człowieka i dążenie do hodowli nowych odmian, drastycznie
pozbawiło je również białka i błonnika, natomiast hojnie wyposażyło w cukier. W
rezultacie otrzymujemy kukurydzę, w której zawartość białka sięga zaledwie 4
proc., natomiast cukru są zatrważające ilości, bo aż 10 proc. To tylko jeden z
wielu przykładów „udoskonalania” produktów…
Tymczasem naukowcy są zgodni co do tego,
że najzdrowszą jest dieta bogata w błonnik, zawierająca niewielkie ilości cukru
oraz przetworzonych, szybko trawionych węglowodanów. Mowa tu o diecie
niskoglikemicznej, pozwalającej zachować właściwy poziom glukozy we krwi,
obniżającej ryzyko zachorowania na chorobę wieńcową, otyłość, cukrzycę, a także
na raka. Jak jednak korzystać z tej diety, skoro nawet stosując się do zasad
zdrowego odżywiania i przestrzegając reguł diety, przyjmujemy ogromne ilości
szkodliwych substancji? Co zrobić, skoro w przypadku owoców i warzyw
oferowanych „w promocyjnych cenach” przez hipermarkety, możemy liczyć co
najwyżej na złudzenie troski o własne zdrowie?
Każdy świadomy konsument, wyznający
zasadę „jestem tym, co jem”, powinien sięgnąć po książkę Jo Robinson,
aktywistki żywieniowej, ekspertki w sprawach żywienia i uprawy produktów,
autorki wielu książek o tematyce zdrowotnej. Publikacja „Dzika strona
jedzenia”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Illuminatio, to przerażające
studium historyczne, pokazujące jak na przestrzeni wieków człowiek pozbawiał
swoje pożywienie wielu cennych składników. Autorka nie tylko udowadnia, jak
bezwartościowe jest nasze pożywienie, ale i podpowiada, jak wybierać mniejsze
zło i jak wśród gąszczu produktów tylko udających zdrowe, wybrać te, które
dostarczą nam najwięcej korzystnych dla zdrowia składników.
Książka składa się z dwóch części:
„Warzywa” oraz „Owoce”, poprzedzonych wprowadzeniem w temat utraconych
składników odżywczych oraz współczesnej plagi – żywności bez smaku. Modne
obecnie przechowywanie warzyw i owoców jest pokłosiem rewolucji agrarnej i
postępu technologicznego, a wraz z konicznością składowania owoców upraw,
pojawiły się kwestie ich zbierania wówczas, kiedy są jeszcze niedojrzałe, czy
na tyle twarde, by można było je zrywać bez ryzyka uszkodzenia, a także
zjawisko sztucznego dojrzewania w specjalnie do tego przystosowanych magazynach
i stosowania środków to dojrzewanie przyspieszających.
Jo Robinson przyznaje, że powrót do
przeszłości i spożywanie dziko rosnących roślin jest dziś niemożliwe, zachęca
jednak, by jeść „bardziej naturalne owoce i warzywa”. Aby tego dokonać, omawia
poszczególne gatunki dostępne na rynku, z naciskiem na te, które są smaczne, a
jednocześnie zachowały jak najwięcej składników odżywczych. Aby łatwiej było
posłużyć się wiedzą zawartą w książce, autorka przygotowała w formie
tabelarycznej informacje dotyczące zalecanych odmian. W kolejnych rozdziałach
znajdziemy nie tylko dane dotyczące ewolucji danego owocu czy warzywa, ale
również szereg porad dotyczących właściwego przechowywania, przygotowywania czy
przyrządzania potraw w taki sposób, by wydobyć smak składników, a jednocześnie
maksymalnie wykorzystać pozostałe właściwości zdrowotne.
Niezależnie od tego, czy jesteśmy
mistrzami kuchni, interesujemy się zdrowym odżywianiem, dbamy o swoje ciało,
czy po prostu chcemy dowiedzieć się, jak człowiek na przestrzeni wieków zdołał
zniszczyć to, co dała nam natura, warto sięgnąć po książkę Jo Robinson.”Dzika
strona jedzenia” jest oparta na solidnie przeprowadzonych badaniach, wielu
tekstach naukowych oraz własnym doświadczeniu autorki, co - w połączeniu z
darem pisania o sprawach trudnych w prosty sposób - czyni książkę łatwą w
odbiorze, choć nieco zatrważającą z uwagi na jej wymowę. Po informacji, że
podgrzanie czosnku zaraz po pokrojeniu uniemożliwia wytworzenie się cennej
allicyny, a także, że sok borówkowy kupowany w marketach zawiera 40 proc. soku
jabłkowego, 30 proc. soku z białych winogron i 30 proc. soku z borówek wiem, że
czas zacząć zwracać baczną uwagę na kupowane produkty. Jestem przekonana, że
nikt, kto przeczyta książkę Robinson nie da się już zwieść pięknie wyglądającym
czerwonym jabłkom czy pyszniącym się na półkach wielkim pomidorom. ..