niedziela, 14 grudnia 2014

Świąteczny piernik Ojca Mateusza

fot. J.Gul
Święta to dla mnie zapach piernika, pomarańczy i gożdzików. Nieodzowny na wigilijnym stole jest zatem piernik - dziś w wersji literackiej. "Piernik Ani" pochodzi z książki "Przysmaki Ojca Mateusza. Domowa kuchnia Natalii". Zapraszam do skosztowania.
fot. J.Gul














PIERNIK ANI
Składniki:
½ kg maki pszennej,
1 szkl cukru kryształu,
1 szkl cukru pudru,
1 kostka margaryny,
1 przyprawa do piernika,
4 jajka,
2 łyżeczki sody,
10 łyżek miodu,
1,2 szkl kwaśnej śmietany

Wykonanie:
Cukier prażymy na karmel, dodajemy ½ szkl wody, studzimy. 
fot. J.Gul
Ucieramy margarynę z cukrem pudrem i żółtkami. Mąkę przesiewamy z przyprawą do piernika i sodą. Do utartej masy dodajemy mąkę, miód, karmel i śmietanę. Ubijamy pianę z białek i delikatnie łączymy je z masą. Ciasto wylewamy na wysmarowaną blachę i pieczemy w piekarniku nagrzanym do 160 st. C przez godzinę. 

fot. J.Gul
Piernik po upieczeniu przekładamy konfiturą z moreli lub powidłami ze śliwek. Możemy go polukrować.

fot. J.Gul

fot. J.Gul
U mnie króluje wersja z polewą czekoladową!


czwartek, 23 października 2014

Jo Robinson „Dzika strona jedzenia”

Tytuł: Dzika strona jedzenia
Autor: Jo Robinson
Wydawnictwo: Illuminatio








Modyfikacje genetyczne, udoskonalanie produktów, próba osiągnięcia większej wydajności i zaspokojenia rosnących potrzeb ludności – te działania nie pozostały bez wpływu na jakość oferowanych przez rynek produktów. To wszystko sprawia, że na nasze stoły trafiają owoce i warzywa o obniżonej zawartości witamin, minerałów i niezbędnych kwasów tłuszczowych. Manipulacje człowieka i dążenie do hodowli nowych odmian, drastycznie pozbawiło je również białka i błonnika, natomiast hojnie wyposażyło w cukier. W rezultacie otrzymujemy kukurydzę, w której zawartość białka sięga zaledwie 4 proc., natomiast cukru są zatrważające ilości, bo aż 10 proc. To tylko jeden z wielu przykładów „udoskonalania” produktów…
Tymczasem naukowcy są zgodni co do tego, że najzdrowszą jest dieta bogata w błonnik, zawierająca niewielkie ilości cukru oraz przetworzonych, szybko trawionych węglowodanów. Mowa tu o diecie niskoglikemicznej, pozwalającej zachować właściwy poziom glukozy we krwi, obniżającej ryzyko zachorowania na chorobę wieńcową, otyłość, cukrzycę, a także na raka. Jak jednak korzystać z tej diety, skoro nawet stosując się do zasad zdrowego odżywiania i przestrzegając reguł diety, przyjmujemy ogromne ilości szkodliwych substancji? Co zrobić, skoro w przypadku owoców i warzyw oferowanych „w promocyjnych cenach” przez hipermarkety, możemy liczyć co najwyżej na złudzenie troski o własne zdrowie?
Każdy świadomy konsument, wyznający zasadę „jestem tym, co jem”, powinien sięgnąć po książkę Jo Robinson, aktywistki żywieniowej, ekspertki w sprawach żywienia i uprawy produktów, autorki wielu książek o tematyce zdrowotnej. Publikacja „Dzika strona jedzenia”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Illuminatio, to przerażające studium historyczne, pokazujące jak na przestrzeni wieków człowiek pozbawiał swoje pożywienie wielu cennych składników. Autorka nie tylko udowadnia, jak bezwartościowe jest nasze pożywienie, ale i podpowiada, jak wybierać mniejsze zło i jak wśród gąszczu produktów tylko udających zdrowe, wybrać te, które dostarczą nam najwięcej korzystnych dla zdrowia składników.
Książka składa się z dwóch części: „Warzywa” oraz „Owoce”, poprzedzonych wprowadzeniem w temat utraconych składników odżywczych oraz współczesnej plagi – żywności bez smaku. Modne obecnie przechowywanie warzyw i owoców jest pokłosiem rewolucji agrarnej i postępu technologicznego, a wraz z konicznością składowania owoców upraw, pojawiły się kwestie ich zbierania wówczas, kiedy są jeszcze niedojrzałe, czy na tyle twarde, by można było je zrywać bez ryzyka uszkodzenia, a także zjawisko sztucznego dojrzewania w specjalnie do tego przystosowanych magazynach i stosowania środków to dojrzewanie przyspieszających.
Jo Robinson przyznaje, że powrót do przeszłości i spożywanie dziko rosnących roślin jest dziś niemożliwe, zachęca jednak, by jeść „bardziej naturalne owoce i warzywa”. Aby tego dokonać, omawia poszczególne gatunki dostępne na rynku, z naciskiem na te, które są smaczne, a jednocześnie zachowały jak najwięcej składników odżywczych. Aby łatwiej było posłużyć się wiedzą zawartą w książce, autorka przygotowała w formie tabelarycznej informacje dotyczące zalecanych odmian. W kolejnych rozdziałach znajdziemy nie tylko dane dotyczące ewolucji danego owocu czy warzywa, ale również szereg porad dotyczących właściwego przechowywania, przygotowywania czy przyrządzania potraw w taki sposób, by wydobyć smak składników, a jednocześnie maksymalnie wykorzystać pozostałe właściwości zdrowotne.
Niezależnie od tego, czy jesteśmy mistrzami kuchni, interesujemy się zdrowym odżywianiem, dbamy o swoje ciało, czy po prostu chcemy dowiedzieć się, jak człowiek na przestrzeni wieków zdołał zniszczyć to, co dała nam natura, warto sięgnąć po książkę Jo Robinson.”Dzika strona jedzenia” jest oparta na solidnie przeprowadzonych badaniach, wielu tekstach naukowych oraz własnym doświadczeniu autorki, co - w połączeniu z darem pisania o sprawach trudnych w prosty sposób - czyni książkę łatwą w odbiorze, choć nieco zatrważającą z uwagi na jej wymowę. Po informacji, że podgrzanie czosnku zaraz po pokrojeniu uniemożliwia wytworzenie się cennej allicyny, a także, że sok borówkowy kupowany w marketach zawiera 40 proc. soku jabłkowego, 30 proc. soku z białych winogron i 30 proc. soku z borówek wiem, że czas zacząć zwracać baczną uwagę na kupowane produkty. Jestem przekonana, że nikt, kto przeczyta książkę Robinson nie da się już zwieść pięknie wyglądającym czerwonym jabłkom czy pyszniącym się na półkach wielkim pomidorom. ..


czwartek, 2 października 2014

Dr Krista Varady oraz Bill Gottlieb "Dieta 50:50"

Tytuł: Dieta 50:50
Autorzy: dr Krista Varady oraz Bill Gottlieb
Wydawnictwo: Vivante








Czy można schudnąć jedząc wszystko? Nie odmawiając sobie soczystych steków, frytek, czy słodkich przekąsek? Czy rzeczywiście odzyskanie szczupłej sylwetki jest możliwe bez wyrzeczeń, wielotygodniowych głodówek i tęsknoty za odrobiną pożywienia, które miałoby określony smak? Czy rzeczywiście można porzucić pieczywo, do złudzenia przypominające tekturę na korzyść chrupiących i wypieczonych bułeczek? Zanim odpowiecie „nie” na te pytania, wstrzymajcie się z wydawaniem sądów.
Lektura poradnika dr Kristy Varady oraz Billa Gottlieba przekonuje, że odchudzanie nie musi być meczące i nie musi być związane z reżimem. Opublikowana nakładem wydawnictwa Illuminatio książka „Dieta 50:50” jest innowacyjnym spojrzeniem na dietę, a właściwie jej brak. Dzięki poradom autorów zyskasz wiedzę na temat mechanizmów funkcjonujących w organizmie oraz gospodarki kaloriami, rozumianymi jako energia dostarczana wraz po karmem. Dieta 50:50 pomoże nie tylko stracić na wadze, ale utrzymać szczupłą sylwetę bez ryzyka wystąpienia efektu jo-jo dzięki Programowi Skutecznej Kontynuacji Diety. Co więcej, diecie tej zawdzięczać możemy spadek poziomu cholesterolu całkowitego o 21 proc., poziomu cholesterolu LDL (średnio o 20 punktów), trójglicerydów z poziomu 125 mg / dl do 88 mg / dl oraz skurczowego ciśnienia krwi. Jak to jest możliwe i w czym tkwi sekret sukcesu?
Dr Kristy Varady, profesor nadzwyczajny na Uniwersytecie w Illinois w Chicago, zajmująca się zawodowo naukami o żywieniu, po latach badań i doświadczeń (dietę wypróbowała również na sobie), dokładnie tłumaczy fenomen Diety 50:50 i jej skuteczność, przy jednoczesnym zachowaniu masy mięśniowej, eliminacji uczucia ciągłego głodu (jaki zazwyczaj towarzyszy wszelkim dietom) oraz prozdrowotnych właściwości nowego sposobu podejścia do procesu utraty wagi.
W kolejnych rozdziałach autorzy radzą w jaki sposób prowadzić dietę, co i jak jeść, omawiają dokładnie dwie fazy diety, występujące naprzemiennie, co drugi dzień, tj. Dzień Diety oraz Dzień Ucztowania, podają przepisy na potrawy zawierające zaledwie 400 kcal, pomagające zorientować w ilości ich dziennego spożywania, pokazują powiązania Diety 50:50 i ćwiczeń fizycznych i zachęcają do sprawdzenia, jakie efekty przyniesie włączenie do rozkładu dnia aktywności ruchowej.
Dieta 50:50 została oparta na obserwacji na tle nowotworów oraz chorób serca, zachowania zwierząt - najskuteczniejszy spadek wielu czynników ryzyka następował w sytuacji, kiedy podczas dnia przeznaczonego na „post”, zwierzęta spożywały dokładnie 25 proc. standardowej dawki kalorii. Zapobiegało to chorobom i spowalniało rozwój już istniejących, a równocześnie chroniło zwierzęta przed utratą tkanki mięśniowej. Na podstawie tych wyników Varady opracowała plan, według którego podczas dnia „postu”, czyli właśnie Dnia Diety, ludzie spożywaliby 25 proc. standardowej porcji kalorii, czyli ok. 500. Skuteczność tej diety nie polega zatem na kompletnym odrzuceniu określonych grup żywności, ale ich ograniczeniu, i to co drugi dzień, bowiem podczas Dnia Ucztowania można jeść dowolne rzeczy. Co więcej, udało się również wyeliminować wątpliwości, czy aby w Dniu Ucztowania, nie będzie miało miejsca przejadanie się. Po dziesięciu latach badań dr Kristy Varady jednoznaczne stwierdziła, że Dieta 50:50 jest szansą dla wszystkich osób, które pragną pozbyć się zbędnych kilogramów i utrzymać ten stan. Innowacyjność tego rozwiązania i prace badawcze zostały również opisane (i docenione) na łamach „American Journal of Clinical Nutrition”.
W książce „Dieta 50:50. Odchudzaj się co drugi dzień” znajdziesz mnóstwo informacji potwierdzających skuteczność diety – nie tylko wspomniane wyniki badań naukowych, ale również relacje osób, które brały udział w projektach badawczych oraz osób, które doceniły już skuteczność diety i przekonały się ostatecznie, że dieta bez wyrzeczeń jest możliwa.  Autorzy książki przekonali mnie do przyjęcia tego nowego spojrzenia na odchudzanie. Po wypróbowaniu kolejnych mniej lub bardziej skutecznych diet i przy mojej miłości do  wypieków, Dieta 50:50 jawi się jako interesująca propozycja i szansa na zgubieniu kilku dodatkowych kilogramów z biodrach. Zaczynam już od jutra i nawet porcja 500 kcal mnie nie przeraża, szczególnie że 400 z nich mogę poświecić na zjedzenie burgera z serem czy spaghetti z kulkami mięsnymi!

wtorek, 22 lipca 2014

„Nie powinnam tego jeść”

Tytuł: Nie powinnam tego jeść
Autor: Maria Cross
Wydawnictwo: Illuminatio



W telewizyjnej ramówce znajdziemy wiele programów edukujących społeczeństwo w zakresie zdrowego odżywiania, szkodliwej zawartości wybranych produktów czy tez instruujących, jak przygotować smaczne potrawy. Popularnością cieszą się również liczne magazyny poświęcone gotowaniu, zdrowemu odżywianiu czy medycynie naturalnej. O zdrowej diecie wiemy sporo, zdajemy sobie sprawę, w jakim stopniu szkodzi naszemu zdrowiu żywność przetworzona, typy fast food czy też nadmiar słodyczy. Dlaczego w takim razie nie korzystamy z tej wiedzy? Dlaczego po ulicach chodzi tyle osób zdrowych, a jednak pozbawionych energii? Dlaczego lekarze nie potrafią zidentyfikować przyczyn nękających nas dolegliwości?
Satysfakcjonującą odpowiedź na te pytania znaleźć można w poradniku „Nie powinnam tego jeść” Marii Cross. Opublikowana nakładem wydawnictwa Illuminatio książka nie jest zbiorem kulinarnych przepisów na dietetyczne potrawy, nie jest również listą potraw zakazanych. Autorka, doświadczona terapeutka, która od lat zajmuje się leczeniem przez odpowiednią dietę i doradztwem żywieniowym, udziela nam bowiem porad dotyczących świadomego jedzenia.  
W trakcie swojej praktyki, Cross wyszczególniła dwadzieścia typowych objawów, na które ludzie najczęściej narzekają, m.in. brak energii, nadmierny przyrost wagi, zaparcia lub biegunki, częste przeziębienia, depresja, sucha skóra. I choć nie zawsze te objawy wskazują na poważną chorobę, to jednak należy się nimi zająć, bowiem znacznie obniżają one komfort życia. Niniejszy poradnik jest właśnie adresowany do takich osób: „do tych z was, którzy są całkowicie zdrowi (…) do osób, w których testy nie wykazały żadnych chorób, a które jednak podejrzewają, że nie osiągają pełni swojego potencjału” – jak pisze autorka.
O tym, jak skuteczne jest leczenie dietą, nazywane przez Cross „terapią żywieniową”, możemy przekonać się zagłębiając w kolejne rozdziały książki. Choć odpowiednie produkty nie stanowią lekarstwa na wszystkie choroby, to jednak pomagają zadbać o nasze zdrowie, dodają energii i wzmacniają układ immunologiczny. Warto rozpocząć lekturę od zapoznania się z tabelą zawierającą listę częstych objawów zgłaszanych przez pacjentów, symptomy tych dolegliwości, a także numery rozdziałów, które pomogą odpowiedzieć na pytanie, jak z tymi dolegliwościami walczyć.
W kolejnych rozdziałach znajdziemy omówienie takich zagadnień, jak nietolerancje pokarmowe, osłabienie nadnerczy, niedobór kwasów tłuszczowych, nadmiar estrogenów, lekka niedoczynność tarczycy, dysbioza oraz zespół nieszczelnego jelita. Zapoznając się ze wskazówkami żywieniowymi oraz poradami, jakiego rodzaju produktów powinniśmy unikać, zyskujemy również obszerną wiedzę na temat naszego schorzenia czy działania organizmu. W ostatnim rozdziale Cross dzieli się z nami swoimi pomysłami na potrawy – pokazuje, jak z zalecanych dla każdej dolegliwości produktów skomponować smaczny i wartościowy posiłek.
Przejrzysty układ graficzny, tabelaryczne układy dolegliwości czy propozycji potraw, a także prosty język jakim autorka wykłada nam rzeczy skomplikowane – wszystko to sprawia, że poradnik „Nie powinnam tego jeść” ma nie tylko wartość merytoryczną, ale jest interesującą lekturą. Pogłębia świadomość naszego ciała, sprawia, że zaczynamy traktować zdrowie w sposób holistyczny, dostrzegając powiązania pomiędzy jakością posiłków a naszym samopoczuciem, zgodnie z zasada „jestem tym, co jem”. 

niedziela, 20 lipca 2014

Ucierane ciasto z borówkami i malinami by Katarzyna Michalak

W niedzielny poranek, inspirowana powieścią „Przepis na szczęście” postanowiłam upiec szybkie ciasto ucierane. Zamiast borówek i malin użyłam zrywane wczoraj wieczorem wiśnie i czarne porzeczki. Szkoda, że wcześniej nie próbowałam z truskawkami.

fot. J.Gul


Składniki:
  • 200g masła,
  • 200g drobnego cukru,
  • 4 jajka,
  • 200g mąki pszennej,
  • 60g mąki ziemniaczanej,
  • 1 łyżeczka esencji waniliowej lub cukru waniliowego,
  • 1 łyżka octu,
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia,
  • 500g owoców


Wykonanie:
Masło ucieramy z cukrem i wanilią lub cukrem waniliowym. Ucierając, dodajemy po jednym jajku, następnie ocet. Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia i dodajemy do masy, aż powstanie gładkie ciasto. Tortownicę o średnicy 26 cm wykładamy papierem i przekładamy masę. Na cieście układamy owoce (tym razem, ja wykorzystałam czarne porzeczki i wiśnie.

fot. J.Gul


Ciasto jest niezwykle lekkie i umiarkowanie słodkie – w sam raz na popołudniowa sesję z kawa i …książką.

fot. J.Gul

niedziela, 1 czerwca 2014

Rachel Hofstetter „Ugotuj swój biznes”

Tytuł: Ugotuj swój biznes
Autor: Rachel Hofstetter
Wydawnictwo: Illuminatio








W ostatnich latach można zauważyć boom na gotowanie. Odpowiedzią rynku są liczne programu kulinarne, czasopisma poświęcone tematyce kulinarnej, konkursy i blogi. Na fali tej popularności karierę zrobiła m.in. Magda Gessler, Pascal Brodnicki, Kurt Scheller czy Karol Okrasa. Ale sukces w tej materii nie oznacza wyłącznie pokazania swojej twarzy w telewizji. Biznes związany z kulinariami obejmuje również same produkty, służące przygotowaniu pysznych potraw. Czy jednak na płatkach śniadaniowych, wodzie czy maśle orzechowym można zarobić? Jak się robi karierę w branży spożywczej? Jak wygląda droga na szczyt i czym tak naprawdę jest sukces?
Na te pytania odpowiedź znajdziemy w fascynującej książce „Ugotuj swój biznes”, opublikowanej nakładem wydawnictwa Illuminatio. Autorka, Rachel Hofstetter, jest dziennikarką kulinarną, która w swojej karierze miała możliwość poznać wielu przedsiębiorców, uczestniczyć w targach oraz premierach nowych produktów. Jak sama przyznaje „Czekolady, dżemy, sery i krakersy były przepyszne, ale równie mocno zapadały mi w pamięć historie ich producentów”. To właśnie te historie, związane z wprowadzeniem na rynek nowych produktów, stały się inspiracją do stworzenia książki  poświęconej pasjonatom, którzy nie wahali się zaryzykować i zwalczyli o swoje marzenia.
Publikacja adresowana jest nie tylko do osób planujących otwarcie własnego biznesu w branży kulinarnej. Zebrane przez Hofstetter bowiem inspirują i otwierają nas na nowe możliwości, pokazują również wzorce postępowania, wiodące na sam szczyt. To sprawia, że po książkę mogą sięgnąć studenci i praktycy biznesu, którzy korzystając z doświadczeń innych, mogą zmodyfikować dotychczasowe działania, bądź zmienić ich kierunek. To również książka dla kreatorów smaku, którzy nie zadowalają się dostępnymi na rynku produktami i zestawami, którzy poszukują innych walorów, nadając całości nową jakość.
W książce znajdziemy dziesięć opowieści o tworzeniu własnego biznesu od podstaw, o sukcesach i porażkach osób poszukujących swojej drogi na kulinarnym rynku, o ich motywacjach oraz sytuacjach kryzysowych. Zbiór rozpoczyna historia Maddy D`Amato i Alexa Hasulak, właścicieli firmy Love Grown Foods, którzy rozpoczynali od produkcji granoli w akademiku – ich trampoliny do sukcesu i osiągnięcia statusu wielkiego producenta zdrowej żywności.
Jak stworzyć dobrze sprzedający się, dochodowy produkt, opowie nam Zak Zaidman, właściciel Kopali Organics, a swoja pasją do organicznej żywności dla dzieci podzielą się Shannan Swanson i Liane Weintraub, właścicielki Tasty, firmy produkującej m.in. żelki dla dzieci. O burrito powie Phil Anson, wielbiciel wspinaczki skałkowej, właściciel firmy Evol, natomiast o produktach bezglutenowych – Mary Waldner, pomysłodawczyni bezglutenowych krakersów i właścicielka firmy Mary`a Gone Crackers.
To tylko niektóre z opowieści zamieszczonych w książce. Niezależnie od formy i rodzaju produktu, wszystkie te historie łączy jedno – pasja właścicieli do tworzenia produktów wysokiej jakości. Tajemnica sukcesu ich firm jest natomiast kompilacją stworzenia silnych marek, promowania tego, w co wierzą, a także skupianie się z entuzjazmem na działaniach public relations. Niemal we wszystkich przypadkach sukces nie przyszedł od razu i wymagał dni, tygodnia, a nawet miesięcy ciężkiej pracy i wyrzeczeń. Jednak nagroda w postaci zadowolonych klientów, jest warta każdego poświęcenia!
„Ugotuj swój biznes” nie jest poradnikiem twardego negocjatora, nie promuje strategii bezwzględnego pokonywania przeciwnika czy zdeptywania konkurencji. Jej bohaterowie robią po prostu swoje i robią to z pełnym oddaniem, korzystając wielokrotnie ze wsparcia właścicieli pokrewnych firm. Reprezentując etyczne postawy, kochając swoje produkty i klientów, udało się im odnieść spektakularny sukces. Podobnie zresztą, jak Rachel Hofstetter udało się zafascynować swoich czytelników wyboistymi ścieżkami biznesu. Tym samym, „Ugotuj swój biznes” jest książką niezwykle apetyczną, która nie tylko stanowi inspirację, ale i praktyczny poradnik działania. 

sobota, 29 marca 2014

Zasmakuj Festiwal w Sosnowcu

fot. J.Gul
Sosnowiecki Festiwal Zasmakuj to jednodniowe wydarzenie, które rozbudziło mój apetyt na dobrą kuchnie i przy okazji nieco wiedzy kulinarnej. Niestety rzeczywistość okazała się nieco rozczarowująca, przede wszystkim z uwagi na małą ilość wystawców. Ale pierwsze koty za płoty – wierzę, że w przyszłym roku przez wrota Festiwali przejdą tłumy.

W oczekiwaniu na ten czas, krótki pokaz talentu mistrzów kawiarni Kaprys Linguiniego (carving)...

fot. J.Gul

fot. J.Gul
fot. J.Gul

oraz cupcake by Wypiekarnia.pl. MniamJ

fot. J.Gul

czwartek, 27 lutego 2014

FAWORKI

W tłusty czwartek na moim stole pączki co prawda zagościły, ale znacznie więcej zwolenników miały FAWORKI!

Składniki: ½ kg mąki, 5 żółtek, szczypta soli, łyżka spirytusu, pół szklanki kwaśnej śmietany, tłuszcz  do smażenia, cukier puder do posypania


Wykonanie: Mąkę przesiać, dodać żółtka, sól, śmietanę. Dobrze wyrobić, by ciasto było miękkie i elastyczne. Dobrze zbić wałkiem, by powstały charakterystyczne pęcherzyki powietrza. Ciasto cieniutko rozwałkować, wykrajać prostokąty o wymiarach ok. 12x3 cm. 

fot. J.Gul

Każdy pasek naciąć wzdłuż pośrodku i przewlec jedną końcówkę przez otwór. Smażyć w gorącym tłuszczu na złoty kolor, odsączyć na ręczniku papierowym. Po wystudzeniu posypać cukrem pudrem. 

fot. J.Gul

SMACZNEGO!

niedziela, 2 lutego 2014

CIASTECZKA KORZENNE

Dziś propozycja dla wszystkich tęskniących już za świętami i ich zapachem. Jeszcze tylko 11 miesięcy, które wypełnić można chrupaniem CIASTECZEK KORZENNYCH.

Składniki: 2 szkl mąki krupczatki, 1 łyżeczka proszku do pieczenia, ½ kostki masła (margaryny), 1 jajko, 0,5 szkl cukru pudru, 1 łyżka śmietany, ½ torebki przyprawy korzennej do piernika, ½ torebki cukru waniliowego, 5 dag mielonych orzechów (niekoniecznie), 1 jajko do smarowania

Wykonanie:
Przesiać mąkę, zmieszać z proszkiem do pieczenia, dodać tłuszcz, posiekać dokładnie nożem, dodać jajko, cukier, śmietanę, korzenie, cukier waniliowy i ew. zmielone orzechy. Zarobić ciasto nożem, a następnie szybko zagnieść ręką i wstawić na 30 min do lodówki.
fot. J.Gul


Na oprószonej mąką stolnicy rozwałkować ciasto do grubości 3 mm i wyciąć szklanką krążki. Ułożyć ciastka na posmarowanej tłuszczem blasze.

fot. J.Gul

fot. J.Gul


Posmarować każde rozmąconym jajkiem. 

fot. J.Gul



Piec w gorącym piekarniku (220 - 220 st.C) na jasnozłoty kolor.

fot. J.Gul

fot. J.Gul

fot. J. Gul

fot. J.Gul



 Przechowywać w zamkniętym słoiku, choć w tym przypadku przechowywanie nie jest możliwe – ciasteczka znikają natychmiast po upieczeniu! 

fot.J.Gul

środa, 22 stycznia 2014

Maja Storch "Ile waży twoje ja"

Dziś, na przekór wszelkim pokusom, literatura o ... odchudzaniu. Przekonacie się, że w drodze do szczupłej sylwetki wcale nie trzeba się głodzić czy odmawiać sobie kawałka pysznego ciasta. Wystarczy tylko ... porozumieć się ze swoją nieświadomością!


Tytuł: Ile waży twoje ja
Autor: Maja Storch
Wydawnictwo: Szafa 








Dieta 50/50, Dieta 1000 kalorii, Dieta 7 dni, Dieta 5 czynników, Dieta Atkinsa, Cambridge oraz Dieta Diamondów – to tylko niektóre z setek proponowanych diet dla tych wszystkich osób, które pragną szczupłej sylwetki. W sieci można znaleźć wiele stron internetowych poświęconych odchudzaniu, dziesiątki forów, na których zdesperowane osoby z nadwagą pytają: „Dlaczego nie mogę schudnąć? Co jest ze mną nie tak?”. Apteki uginają się pod ciężarem środków ułatwiających utratę wagi, znane z telewizyjnego ekranu postacie wmawiają, że wystarczy jedna aktywnie działająca tabletka, by jeść wszystko i … chudnąć w oczach. Są również osoby, które w drodze do wymarzonej wagi są gotowe na wszystko – począwszy od liposukcji po wprowadzenie do swojego organizmu tasiemca.
Gdzie kończy się ten pęd? Gdzie są granice pomiędzy troską o własne zdrowie, a przesadną chudością, czy ekstremalnymi sposobami pozwalającymi schudnąć niemal bez wysiłku? Z roku na rok wydaje się, że coraz bardziej granice te zostają zatarte, a w świecie gdzie kanonem piękna jest ekstremalnie wychudzona modelka – anorektyczka, coraz trudniej jest żyć osobom otyłym.
Dlaczego zatem nie udają się kolejne próby utraty zbędnych kilogramów, diety skutkują efektem jo-jo, a jedynym widocznym rezultatem tego pędu do szczupłej sylwetki jest depresja i chroniczne poczucie winy? Na to pytanie próbuje odpowiedzieć Maja Storch, prezentując nowe spojrzenie na kwestie związane z odchudzaniem. Książka „Ile waży twoje ja. Jak nieświadomość pomoże ci osiągnąć idealną wagę”, opublikowana nakładem wydawnictwa Szafa, to rewelacyjna (rewolucyjna!) teoria, która zmusza nas do spojrzenia na swoje ciało i swoje problemy z  wagą przez pryzmat psychologii.
Autorka, psychoanalityk zajmujący się nieświadomością, podkreśla, że nie jest możliwa żadna zmiana w naszym życiu (w tym trwała zmiana sylwetki), bez brania pod uwagę nieświadomości. Jeśli zatem kolejne próby odchudzania, kolejne cudowne diety i produkty rzekomo ułatwiające schudnięcie nie pomogą, to prawdopodobnie twoja nieświadomość z różnych powodów buntuje się zamiarom odchudzania.
Pewne jest, że szczupłe ciało bez grama tłuszczu jest marzeniem niemal każdego z nas. Jednak, jako że uroda i zdrowie są dla nas tak ważnymi tematami, warto jest wyrobić sobie własny pogląd na te sprawy szczególnie, że kwestie związane z naszą wagą będą wymagały wsłuchania się w sygnały płynące z naszego ciała oraz uzyskania wsparcia ze strony nieświadomości.
Jak tego dokonać? Najlepiej zaczynając – w ślad za Storch  – od wprowadzenia do swojego słownika nowego pojęcia, tj. wagi „ja”. Zdaniem autorki jest ono w stanie pomóc nam w odzyskaniu prawa do podejmowania decyzji o własnym ciele. Czym to pojęcie różni się od takich określeń, jak waga idealna, albo BMI? Przede wszystkim wagę „ja” czuje się, a nie oblicza! Ponadto jest ona zmienna i nieznormalizowana – podlega wahaniom podobnie jak zmieniamy się my sami na przestrzeni lat, nie wywołuje poczucia winy, bowiem nie pociąga za sobą niepowodzeń, a także – co istotne – o wadze „ja” decydujemy sami, a nie otoczenie, nie przyjaciółki, rodzina czy środki masowego przekazu.
Książka Storch nie jest poradnikiem omawiającym poszczególne składniki tzw. „zdrowej diety”, nie znajdziemy tu tabeli kalorii czy indeksów glikemicznych poszczególnych produktów, ani zestawów ćwiczeń przyspieszających spalanie tłuszczów. Oczekujących właśnie tego czytelników, odsyłam do setek innych poradników zalegających na półkach w księgarniach. Storch zamiast diety i morderczych podskoków i brzuszków proponuje nam… siedem kroków. Kroki te pokazują w jaki sposób wprowadzić równowagę pomiędzy świadomymi zamiarami (zamiarem bycia szczupłym i atrakcyjnym) a nieświadomością, a także jak odczytywać jej komentarze. 

Recenzja została umieszczona na stronie TaniaKsiazka.pl

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Ciasto 3-BIT

Dziś świąteczne ciasto - choć nie 3 Króli, to 3-BIT
fot. J.Gul


Składniki:
Kruche ciasto: 4 szkl mąki pszennej, 4 żółtka, 1 kostka margaryny , 4 łyżki miodu, 1 łyżka sody oczyszczonej, 1 szkl cukru.
Krem: 2 budynie waniliowe, ½ l mleka 3,2%, 1 galaretka cytrynowa, 1 kostka margaryny
Dodatkowo: 1 puszka masy krówkowej, starte orzechy

Wykonanie:
Kruche ciasto: Z podanych składników zagnieść ciasto. Podzielić na 3 części i piecz kolejno w temperaturze 180 st. C przez 10-15 min.
Krem: Budynie ugotuj na mleku i dodaj galaretkę w proszku. Ostudzony budyń utrzyj z margaryną.

Przekładaj w kolejności:
Ciasto – ¾ puszki masy krówkowej – ciasto – krem –  ciasto – ¼ puszki masy krówkowej – starte orzechy

fot. J.Gul